wtorek, 4 sierpnia 2015

Mag Ognia

Historia Od Początku
10 letnia dziewczynka Amiza mag ognia jest sama. Nie ma rodziców gdyż umarli przez najazd czarodziejów. Udało się jej jednak uciec z pomocą matki. Odtąd podróżuje tak przez 6 lat. Jedyne co może zrobić to zmienianie się w rudego lisa i mieć nadzieje, że ktoś ją przygarnie. Pewnie się spytacie czym się różni mag od czarodzieja... To proste czarodziej potrzebuje różdżki do czarowania i ma ograniczoną manę (magiczną energie do tworzenia czarów, która się odradza codziennie) a mag ma nieograniczoną manę i nie potrzebuje żadnych różdżek. Niestety magów jest bardzo mało w odróżnieniu od czarodziejów mających swoje miasta. Jedyne w czym czarodzieje są lepsi nie licząc ich liczby jest to, że umieją wyczuć z bliskiej odległości używaną magie i wiedzą jaki to atrybut z czego magowie tak nie mają.
Tamtego dnia, czyli w zimie Amiza by umarła z chłodu. Nagle zobaczyła w oddali jakąś jaskinie (padał śnieg i ledwo co widziała). Pobiegła tam zamieniając się w rudego lisa (była magiem ognia). Nagle ujrzała drzwi. mocno się tym zdziwiła
-położę się koło nich co mam do stracenia...- powiedziała do siebie.
Nagle drzwi się otworzyły a zza nich wyszedł jakiś facet.
-co ty tu robisz!? szybko wchodź zanim zamarzniesz- powiedział.
Amiza weszła.
-co jedzą lisy...-głośno się zastanowił.
-wiem!- wyciągnął z szafki zdechłą rybę i dał jej do konta.
-możesz tu odczekać zimę. Mam dużo zapasów- po czym się uśmiechnął.
Amizie zrobiło się źle, ponieważ go ciągle okłamywała udając lisa, ale nie mogła z obawą, że to czarodziej podróżnik.
-jutro będzie kolejny dzień...- pomyślała i zasnęła koło niego

Nowy Start
Amiza wreszcie po tylu latach znowu poczuła ciepło i dobro. Dziś obudziła go o świcie. Ten ją przytulił
-jesteś głodna?- spytał się.
Ta usiadła przytakując swoim rudym łebkiem. Dał jej rybę i usiadł przed nią.
-jak masz na imię?- po tym nagle się uśmiechnął. 
-przepraszam zapomniałem, że lisy nie mówiąc po czym poszedł rozpalić ognisko.
-ja szczerze mówiąc ciepła zabardzo nie lubię, ale wolę siedzieć w cieple wiedząc, że tobie jest wtedy dobrze niż patrzeć jak się przykrywasz swoim ogonem zamieniając się w miękką kulkę.- zaczął się śmiać. 
Amizie zrobiło się go żal. Otworzyła drzwi (bo okien nie było) i wiatr zdmuchnął całe ognisko zostawiając sam popiół. On się tylko do niej uśmiechnął. 
-czas iść na ryby bo słońce jest już nad nami. Minęła juz połowa dnia.- mówiąc to wziął wędkę i zabrał Amize nad zamarznięte jezioro.
Usiadła koło niego i obaj czekali aż jakaś się złowi. Byli już tam kilka godzin a złowili tylko 5 ryb. Tajemniczy mężczyzna nie był zbytnio zadowolony w przeciwieństwie od Amizy, która się bardzo cieszyła. 
- musimy niestety wracać. Ściemnia się a w Zimę najszybciej zapada noc- powiedział.
-wracajmy- uśmiechnął się. 
Zobaczył, że Amizie jest zimno. Wziął ją pod swoją koszulę i obaj wrócili do domu w górze. 
-w ostatniej chwili wróciliśmy spójrz jak ciemno.  Cieszę się, że nikogo po drodze nie spotkaliśmy. Chodźmy spać, ale przed tym musimy coś zjeść- dał jej rybę i padł (ze zmęczenia) na swoje łóżko. Amiza położyła się koło niego i zasnęła w jego objęciach. 
Po tylu latach znalazła osobę, która zastępuje jej zmarłych rodziców. 
-Jutro będzie kolejny dzień- już nie mogła  się doczekać.

Sen
Nagle pojawiła się w świątyni ognia. Pojawiła się jakaś starsza osoba i powiedziała.
-Amizo przed tobą to ja byłem magiem ognia. Albo będziesz żyła po królewsku albo jak tu- wskazał palcem jakieś więzienie.
-zostaniesz uwięziona i za każdy płomyk  zostaniesz surowo ukarana. Oni zrobią wtedy z ciebie maszynę do zabijania i...
-wstawaj- budzi ją wystraszony mężczyzna.
Amiza zobaczyła swoje pazury, które były  w bite w jego ręce do krwi.
-spokojnie każdemu może się to przydarzyć- uśmiechnął się
-to tylko draśnięcie- Amizie zrobiło się wstyd. Tajemniczy mężczyzna zdarł z jakiegoś swojego ubrania kawałek materiału i zawinął rękę.
-wejdziemy dziś na szczyt tej góry- mówił to z wymuszonym uśmiechem na twarzy, aby nie ukazywać bólu. Amiza w jednej sekundzie chciała się zmienić w siebie ale się powstrzymała. Dostała jak zwykle rybę.
-nie lubię ich- pomyślała do siebie Amiza.
Ku jej zdziwieniu on się obrócił i powiedział:
-nie mogłaś tak odrazu tylko udawałaś?- wyjął z szuflady wędline. Amiza się zdziwiła wiedziała już, że on dosłownie czyta w myślach. Ciekawiła się, czy on wie o tym, że lis to tak naprawdę przebranie.
-jesteś gotowa?-

Pierwsza Walka - Odkrycie
-ile śniegu- zdziwił się.
-nie możemy teraz sobie odpuścić- po tym podniósł Amize, bo śnieg był za wysoki
-chcesz ze mną iść?-spytał się.
Amiza przytaknęła łebkiem. Objął ją pokrywając o swój szal. Amiza nie czuła ciepła. Śnieg był mu do kolan.
-nie da rady- pomyślała Amiza.
-założymy się? - uśmiechnął się i szybkim tempem wchodził na górę. Amiza w tamtej chwili zapomniała zupełnie, że on czyta w myślach. Gdy byli już na szczycie usiedli na końcu urwiska.
-jak tu pięknie- uśmiechnął się ale za chwile zpochmurniał.
-musze ci coś powiedzieć- nagle zatrzymał się.
-ktoś tu jest-
-zgadłeś- obaj się obrócił a za nimi było 7 uzbrojonych czarodziejów.
-poddaj się magu ognia jest nas więcej a jesteś w miejscu, gdzie nie uciekniesz- mężczyzna się zdziwił po czym wstał schował za sobą Amize i powiedział coś, co zmieniło całe spokojne życie:
-,, nie wiem" skąd ci przyszło do głowy że jestem magiem ognia bo jestem- zaśmiał się złośliwie
-magiem mroku-
Czarodzieje się zdziwili
-kłamiesz! Używasz teraz mocy ognia!- po tym tajemniczemu mężczyźnie, który był z Amizą poczarniały oczy. Widać było w nich tylko nicość.
-idziesz z nami- gdy go obkrążyli, wokół niego pojawił się jakby ogon, który wszystkich wytrącił z równowagi.
-szybko uciekajmy stąd!- wziął ją i wrócili do domu.
-może mi to wyjaśnisz- magu ognia- Amizie zrobiło się głupio. Zamieniła się w siebie. Była zaniedbana i smutna. Padła na kolana
-proszę wybacz mi! Myślałam że jesteś...-
-nie obchodzi mnie to co ty myślałaś!- jego głos był teraz twardy i poważny. Amiza nie mogła nic powiedzieć.


Pan!?
-nieważne... jutro opuszczasz mój dom...- powiedział nieznajomy swoim surowym głosem. Amiza się rozpłakała i uklękła przed nim
-proszę... zrobię wszystko... nie chcę żyć jak dawniej... proszę...-
-uspokój się! Jutro opuszczasz ze mną dom- poklepał ją po głowie.
Amiza go przytuliła i wyszeptała
-dziękuję- ten ją odetchnął
-co ty robisz! Nie przytula się swojego pana!- Amiza się zdziwiła
-ę?-
-myślisz, że możesz mieć ze mną grupę ,, za darmo" ?! Pozbyłaś mnie domu, zamaskowania, zapasów na tą całą zimę...-
-tak wiem zrozumiałam przepraszam za to wybacz...- Amiza zrozumiała swój błąd.
-bierz wszystkie rzeczy musimy stąd uciekać dopóki ci nie ostrzegli innych i poszli nas szukać!- Amiza pierwszy raz widziała go w takim stanie... powiedział, że pozbyła go ,,zamaskowania" czy chodzi tu tylko o ubiór czy też (co może być niestety prawdą) charakter. Czy on tak naprawdę nie jest miły i uprzejmy tylko poważny i .... zły?

Lalka Na Sznurkach
Amiza się czuje jak lalka na sznurkach. Gdy ON coś chce to ta musi odrazu skończyć to co robiła i przebiec do niego. Nadal byli podczas podróży. Amiza zauważyła, że nigdy nie zdjął swojej chusty z twarzy przed jej pojawieniem się.
-on coś ukrywa! Pewnie...- gdy ten stanął i rzucił na nią złe spojrzenie, przypomniała sobie, że czyta w myślach...
-co mam ukrywać?- zaśmiał się już nie tak jak kiedyś tylko jakby rozmawiał ze swoim wrogiem
-czy jesteś zły?-
-na ciebie zły to mało powiedziane... ale tak ogólnie nie jestem ani zły ani dobry- zezwoliło go to pytanie
-wybacz, że się spytałam...-nagle się uśmiechnął na chwilę jak wcześniej
-nie przepraszaj...-po chwili dodał swoim poważnym tonem
-nie na czasu na przepraszanie... została jeszcze długa droga do znalezieniu czegoś w czym mogę zamieszkać-
-MOGĘ!?-
-a co ty myślałaś??? Nie będę z taką osobą mieszkać...-nagle zrobiło się cicho. Mag mroku obrócił się do niej plecami i szedł dalej.

Mezjo
Po ponad tygodniu cichego chodzenia po górach, lasach, rzekach, znaleźli miasto niestety czarodzieji.
-nie używaj mocy. Będziemy tam przez jakiś czas. Pamiętaj jesteś unikatowa jak ja i możemy nie uciec. Jeżeli znajdziemy się w takiej sytuacji przez ciebie, to nie będę się obchodzić tobą i ci nie pomogę jak wcześniej-
-postaram się...-
-jak ci na imię?- spytał się jej. Amize zamurowało.
-nie będę mógł do ciebie powiedzieć ,, Ej magu ognia!" Muszę wiedzieć jak się nazywasz-
-A...Am...-
-powiesz wreszcie? Zaczynasz mnie irytować...-
-Amiza Panie a ty?-
-hmmm... podobasz mi się Amizo...- złapał ją za podbródek.
-mam na imię Mezjo (czyt. Medzjo) zapamiętaj to sobie- po czym dodał.
-już jakbyś użyła to muszę ci pomóc... jesteś zbyt cenna- Amiza nie wiedziała czy to był komplement czy nie. On się obrócił i poszedł w stronę wioski.
-on mi ufa?- zastanawiała się ale pobiegła za nim ,,Ile będziemy w tej wiosce" powtarzała tego sobie coraz więcej gdy się zbliżali do wioski...